Faza
I
Światło lamp jarzeniowych,
Kojarzy mi się z umieraniem.
Patrzyłam na nie kilka godzin dziś.
Wnioskując o końcu widzę go,
przejrzyście.
Zbliża się on nieuniknienie.
Przenika nasze myśli i daje
Momentalną siłę do działania.
Czy da się coś uratować?
Zależy od zachowania.
Ja mogę się zmienić, ale co to da
Gdy zadra wyjść nie chce
I człowiek wykrwawia się z ran do rana.
Jak nie wiadomo co robić,
To nie robi się nic.
Rozumem już ludzi którzy się odsunęli
I odsunąć chcą.
Nie rozumem tylko tych
Którzy wszystko widzą,
A właśnie nie robią nic.
Czekają na lepszy czas?
Z tego czuję,
Że podział jednak nastąpi.
To co sie dzieje można nazwać
Małym końcem świata.
Naszym końcem świata.
Faza
II
Powiedz.
Dlaczego tyle nowych powodów do
cierpienia?
A tak mało do życia.
Czemu Ci co niezłomnie mieli
Być po naszej stronie,
Opuszczają nas,
Czasem w popłochu.
Dlaczego tu lepiej umrzeć jest niż żyć?
Dlaczego i ja musze w tym tkwić?
Odpowiedź
do tej Fazy:
Ostre jak w romantyzmie.
(nie powiem kto mi tak napisał)
(nie powiem kto mi tak napisał)
Odpowiedź
do odpowiedzi:
A co innego mogę czuć w tej chwili?
Gdy świat gnębi mnie i męczy?
Gdy radości nie chce mi dać
I na samo dno otchłani każe się staczać?
Faza
III
Kiedyś wielki metalowy klocek ciążył mi
na rękach.
Dziś w jednej chwili zamienił się w
piasek.
Ucieka mi przez dłonie, nie umiem go
złapać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz